Warszawie, po za tym po Europie. Jak zamiast roweru muszę czasem użyć
samochodu to mnie boli serce, płuco i biodro. Rower to dla mnie życie
naprawdę, czyli takie całym sobą. Zdarza mi się pisać takie listy do
ztm i urzędu miasta:
Witam,
Jest taki dowcip, że Francuz leciał do Moskwy, a Rosjanin do Paryża -
obaj mieli awaryjne lądowanie w Warszawie i obaj byli przekonani, że
dotarli na miejsce. To stwierdzenie na pewno nie dotyczy rozwiązań w
transporcie rowerowym - tu jesteśmy lata świetlne od Europy
Zachodniej. Jest to o tyle zadziwiające, że świadomość ludzi,
szczególnie w takich miastach jak Warszawa szybko się zmienia -
stajemy się nastawieni bardziej ekologicznie, bardziej zdrowotnie i
bardziej społecznie. Innymi słowy rowerów w mieście przybywa i jest
to postęp geometryczny.
Ludzie, którzy używają rowerów nie tylko do rekreacji, ale przede
wszystkim do komunikacji, czyli tacy co jeżdżą po Warszawie dużo i
codziennie - wiedzą doskonale kogo należy się bać najbardziej.
Prawdzie upiory rowerzystów to kierowcy autobusów i taksówek. Ciekawe
jest to, że obiema tymi grupami opiekuje się Urząd Miasta. Oczywiście
nie można uogólniać, nie wszyscy kierowcy autobusów są źli, tak samo
jako nie wszyscy rowerzyści są święci. Powiem nawet, że spotkały mnie
ze strony kierowców autobusów niezwykle życzliwe gesty. Nie zmienia to
jednak faktu, że w 9 na 10 przypadkach, gdy kierowca wyjeżdża z
bocznej ulicy świadomie zajeżdżając rowerzyście drogę, czy też spycha
z krawędzi jezdni, czy inne świadome i bardzo agresywne zachowania
wobec rowerzysty - to jest to autobus lub taksówka. Nie może to
wynikać z przypadku czy z przemęczenia (w końcu obie te grupy są w
pracy) - tylko z nastawienia. Dla nich rowerzyści to intruzi, którzy
bezprawnie przeszkadzają im w pracy.
Nie oskarżając tych ludzi - bo ich zachowanie wynika tylko i wyłącznie
z niewiedzy, pragnę podkreślić, że problem jest poważny. Rowerzysta
jest bezbronny w starciu z wielotonowym gigantem. To co się dzieje to
jest igranie z ludzkim życiem. A jak względy humanistyczne nie są dla
kogoś ważne, to może ekonomiczne: po co budować za miliony ścieżki
rowerowe w mieście gdzie rowery nie są mile widziana? Gdzie gangi
"prawowitych" użytkowników dróg - wykorzystując swoją większą masę
dosłownie przepędzają rowery z drogi.
Nie wiem na ile istnieje świadomość problemu wśród miejskich
urzędników czy też w mediach - na ile jest tu wykonywana jakaś praca -
ale myślę, że kampania społeczna dla taksówkarzy czy kierowców
autobusów bardzo by pomogła. Bo naprawdę nie trzeba ich karami, czy
mandatami zmuszać do polubienia rowerzystów - wystarczy uświadomić.
Nie chce tu pisać znanych argumentów: takich jak mniej korków, czy
czystsze powietrze. Ale np. więcej rowerzystów to więcej klientów. W
moim środowisku osoby, które przerzucają się na rowery z czasem
nabierają totalnej awersji do używania samochodu - a to oznacza, że
zaczynają bardzo często korzystać z komunikacji miejskiej czy
taksówek.
Bardzo proszę o zajęcie się tematem.
List miał ten być pierwotnie zgłoszeniem, że jeden z kierowców
autobusów jest szalony. I zarazem pytaniem czy są w ogóle robione testy
psychiczne dla kierowców. Wróciłem do domu w totalnym szoku i usiadłem
od razu do pisania. Dzisiaj na Al. Niepodległości, w kierunku centrum,
między ulicą Batorego a trasą łazienkowską kierowca autobusu przy
wielkiej prędkości, z włączonym klaksonem staranował mnie z drogi.
Może uważał, że nie powinienem jechać bus pasem, może nie wiedział, że
ścieżka rowerowa, (która tam faktycznie jest) kończy się w połowie i
dalej jest zwyczajny dziurawy chodnik. Ale nie ważne jest tu nawet czy
miałem prawo jechać po jezdni, czy też nie - ważne, że ten człowiek
świadomie chciał uderzyć. Może jego wyczucie autobusu i doświadczenie
sprawia, że doskonale obliczył mój unik i to, że minie mnie o
minimetry. Mam zapisane numer autobusu i linii, ale nie chce ich
podawać, bo nie chcę żeby ten mail był krucjatą przeciwko jednej
osobie. Chciałbym, żeby coś się tutaj zmieniło. Coś drgnęło w kierunku
Paryża :)
Pozdrawiam serdecznie
Arkadiusz Recław"
18.11.2010 Żoliborz
A co tam żałujesz gnojka. Możesz na jego przykładzie zrobić krucjatę.
OdpowiedzUsuńZgadza się. Ja też nabieram awersji do samochodu w miarę jeżdżenia rowerem. Oczywiście nie jestem żadnym tam fanatykiem roweru, ani wrogiem samochodu. Po prostu w niektóre dni mam taki natłok spraw, że muszę jechać samochodem, bo bym nie zdążył w różne miejsca i powiem Ci, że wtedy naprawdę mam gorsze samopoczucie: ciężka głowa, wolniej myślę, niedotleniony, ospały, gorszy humor. To prawda, że rowerowa porcja ruchu, a nawet takiego zimowego chłodu dobrze wpływa na organizm.
pieknie napisany list. mam podobne doswiadczenia z kierowcami warszawskich busow, tylko nie porafilbym tego opisac w tak lagodny i kulturalny sposob.
OdpowiedzUsuńPiotrek
mnie kiedyś kierowca lubelskiego MPK strąbił i prawie staranował, kiedy przejeżdżałem przez przejazd rowerowy, a on wjechał nań z prostopadłej ulicy na zielonej strzałce i wydawało mu się chyba, że ma bezwzględne pierwszeństwo. miałem ochotę zrobić to, co zaproponować chciałem również bohaterowi tego posta - Arkowi, czyli pojechać za nim, wejść do autobusu i obić pusty łeb ;) Ale powstrzymałem się i napisałem skargę do ZTM. Wskazałem dokładnie miejsce, godzinę, numer autobusu. W odpowiedzi dostałem przeprosiny i wyjaśnienie, że kierowca miał rozmowę sprawdzającą z przepisów i incydent zostanie uwzględniony przy jego wynagrodzeniu, czy jakoś w tym stylu. Uważam, że Arek powinien napisać do ZTM w Wawie, wskazując konkretnie autobus i czas i żądać odpowiedzi, grożąc oczywiście zgłoszeniem sprawy na Policję. Kolesiowi obetną premię, to będzie następnym razem uważał, a może i powie kumplom, że na rowerzystów lepiej uważać. P.S. I tak sądzę, że lepsze byłoby obicie mu twarzy, ale to - wiadomo - niosłoby ze sobą ryzyko stania się sprawcą czynu zabronionego prawem :(
OdpowiedzUsuńZgadzam się z MindExem - myślę, że właśnie takie małe, ale konsekwentne krucjatki, ze wskazaniem konkretnych winowajców mogą pomóc najwięcej, stanowiąc jednocześnie precedensy i dając do myślenia innym w ten sposób postępującym kierowcom. Zgodnie z zasadą, że kropla drąży skałę...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem list Arka i właśnie wysmarowałem skargę. Szukałem na profilu FB Spotted: MPK Łódź pewnego rowerzysty, który prawie został potrącony. Niestety bezskutecznie. Chciałem być jego świadkiem, bo nie chciałem nikogo oskarżać osobiście... Bardzo zachowawcze i asekuracyjne podejście. Widziałem zdarzenie w którym rowerzysta prawie został potrącony przez kierowcę autobusu, bo prawidłowo skorzystał ze śluzy rowerowej! Był to akt zemsty frustrata, który nie rozumie, że może zabić. Miałem odpuścić, ale zrozumiałem, że to wojna i jeśli wszyscy będziemy odpuszczać to nic nigdy się nie zmieni. Mimo wszystko czuję się źle, jakbym napisał donos albo paszkwila. Świata nie naprawię...
OdpowiedzUsuń